Case #76 - Dryfujący klient"

 

Anne była młodą kobietą, która potrafiła mówić z pasją. Jej rodzice rozwiedli się, kiedy miała 10 lat. Opisała, jak jej matka była towarzyska i dramatyczna, podczas gdy jej ojciec wydawał się bardziej cichy. Jednak wewnętrznie mówiła, że jest "zakręcony", gdyż wydawał się być wspierający, jednak w istocie najczęściej chodziło o jego potrzeby i własny interes, wyrażany pośrednio. Opisała kilka sytuacji, w których straciła szacunek dla jej ojca przez jego styl komunikowania się oraz wyraziła swoje stałe nim rozczarowanie. Czuła się poniekąd lepsza od niego, ponieważ potrafiła ujawnić jego niebezpośredniość i manipulatywność, a on nie potrafił ukryć jego zakamuflowanych planów. Zwróciło to moją uwagę na dynamikę między nami. Wskazałem, że też jestem mężczyzną, prawdopodobnie w wieku jej ojca i przez to jestem zainteresowany, jak ona mnie doświadcza. Jej doświadczenie było pozytywne; wskazałem więc na kilka pośredniej komunikacji, jakiej ja używam. Po zrobieniu tego, powiedziała, że nie jestem już dłużej na piedestale, a raczej na pewnym poziomie. To był dobry początek. Ważnym jednak było, by przejść bezpośrednio do samej interpersonalnej dynamiki. Powiedziałem jej więc kilka moich uwag odnośnie jej sposobu komunikowania się, z punktu widzenia nie mojego krytycyzmu, a z punktu krytyki samego siebie w odniesieniu do niej. Zadawała wiele pytań, doceniałem jej energię i dociekliwość, z drugiej jednak strony czułem się nieco sfrustrowany faktem, że jest tak przytłaczająca. Przedstawiając jej zatem perspektywę samego siebie, dałem jej wgląd w moją własną pośredniość - zwykle nie wyrażoną i najprawdopodobniej niewidoczną dla niej. Wymagało to ode mnie chęci, by odłosnić swoje ego. Powiedziałem do niej "daję Ci tu amunicję". Spytałem jak się czuje w relacji do mnie. Było to połączenie uczucia ulgi, spowodowanego moją szczerością, jak również poczucie swego rodzaju wyższości. Było to ważne, jako że pogłębiło kontakt między nami. Tego rodzaju autentyczność pozwala nam na dotarcie do samego sedna relacyjnej dynamiki, tu i teraz. Podczas gdy rozmawialiśmy, zauważyłem, że ciągle zbacza z tematu i w jej energicznym stylu, przeskakuje z tematu na temat. Powiedziałem jej, że poczułem się w pewnym momencie zagubiona, na co ona odparła, że słyszy to od wielu osób. Wiele osiągneliśmy podczas tej sesji - niczego nie rozwiązaliśmy, ale wyróżniliśmy kilka głębszych aspektów jej doświadczenia w relacjach z innymi. Zauważyłem, że gdybym podążał za nią, moglibysmy z łatwością zboczyć na inne tematy... Doświadczyłem tego, jako nieosadzony ruch, ponieważ nie pozostawał on przy jasnym problemie. Zacieśniłem więc granice. Ważnym jest, by nie poruszać zbyt wielu kwestii podczas sesji, w istocie lepiej jest, by wybrać jedną, przejść przez powstający Gestalt, a potem zamknąć temat, pozwalając osobie przetrawić problem. Ludzie zwykle chcą "więcej" zanim naprawdę przyjmą to, co zostało odkryte, więc będąc terapeutą ważnym jest, by trzymać wodze, wyznaczać limit i zostawiać ich z tym, co zostało osiągnięte, niż przechodzić do następnego tematu. Stworzyliśmy wiele materiału na kolejne sesje, zbudowaliśmy bazę, na której można działać. Wiele rodzajów terapii polega na zbudowaniu bazy i w wielu przypadków to sama baza posiada najwięcej wartości, więcej niż poszczególne tematy czy działania. W obliczu jej problemów z zachowaniem jasnego obrazu problemu, przeszedłem do dialogu, zamiast kontynuować próby w ułatwienia jej tego. Prowadziłoby to jedynie do "szamotaniny" - mnie, starającego się skupić jej uwagę i jej, używającej swoistej dla niej reakcji, nazywanej w Gestalt "odbijaniem". By działać poprzez interesujące nas figury w Gestalt, świadomość musi zachować obecność i skupienie. Ludzie mają różne sposoby zakłócania tego strumienia świadomości (czegoś, co nazywamy cyklem świadomości), przez co nie osiągają spełnienia. Prowadzi to zaś do niezakończonej sprawy i braku safysfakcjonującego kontaktu. Jednak oferowanie czy wspieranie dobrego kontaktu nie wystarczy. Ludzie mają zwyczaj utraty uwagi i generalnie funkcjonują bez udziału świadomości. W tym przypadku wprowadziłem nieco świadomości w ten proces utraty uwagi - czasem to wystarczy, a czasem praca musi być powolna i bardzo ostrożna, inaczej osoba może się "opierać", co znaczy, że czuje się niepewnie. Dlatego też potrzeba dużej ilości czasu, by zbudować grunt pod poczucie bezpieczeństwa.

 Posted by  Steve Vinay Gunther