Case #92 - Błogość niczego

 

Zac mówił o uczuciu depersonalizacji. Jako dziecko myślał, że jego matka wkrótce umrze (mimo, że tak nie było). Mówił o śmierci babci. Modlił się do Boga jako dziecko... jednak nic to nie dało - babcia zmarła. W rezultacie przestał ufać religii - wyglądało na to, że Bóg robi rzeczy dokładnie odwrotne od tych, o które prosi. Jednak z jakiegoś powodu biblijna historia, o której się dowiedział, pozostawała z nim - o kimś, kto się modlił, podczas czego odwiedził go Szatan, by go kusić. Utożsamiał więc strach z modlitwą. Powiedział, że wierzy w naukę, nie w Boga. Uważał siebie za nihilistę. To, co utożsamiał z religią, duchowością, było systemem wierzeń, który do niego nie trafiał, a praktyka (modlitwa) wydawała mu się bezcelowa. Wskazałem, że duchowość posiada trzy kluczowe elementy: może dostarczyć inspiracji i wskazać kierunek, może pomóc ludziom znaleźć miejsce dla transcendencji w ich życiu oraz zapewnia praktyki, które mogą przynieść poszerzenie horyzontu i radość. Żadna z tych rzeczy nie kontytuowała jego doświadczenia religii. Wskazałem więc, że istnieją takie formy duchowości, jak Zen, który nie wymaga posiadania systemu wierzeń, wliczając w to wiary w Boga. Element depersonalizacji miał oczywisty wymiar psychologiczny. Poprosiłem więc Zaka, by zwrócił uwagę na swoje ciało. Zgłosił, że czuje "nic". Poprosiłem go, by "był niczym". Zawsze poruszamy się wraz z "oporem" w Gestalt i staramy się przyjąć doświadczenie, niezależnie jakie ono jest. Poprosiłem "nic", by pomówiło z Zakiem. "Nic" powiedziało mu, że nie ma celu w życiu, może przestać mieć nadzieje. W życiu chodzi tylko o przyziemne doświadczenia, potem się umiera. Ta pewność brzmiała, jak nihilistyczna filozofia, której Zac był wyznawcą. Spytałem Zaka, jak się czuje. "Pusto". Ponownie więc pozostaliśmy z pustką przez pewien czas; Poprosiłem go, by był w kontakcie ze swoim oddechem, ja zaś pozostawałem z nim w milczeniu. To coś, co nazywamy "kreatywną próżnią". To nic, czego należy się obawiać lub przegadać, trzeba spokojnie siedzieć z drugą osobą, pozwolić wyłonić się rzeczom w ich własnym czasie. Po pewnym czasie, Zac przyznał, że czuje ciepło w swoim ciele. Gdy brał wdech, zaczęło przenikać go uczucie radości. To byłe nienazwana radość, nie związana z niczym w szczególność. Wraz z tym, jak przy niej trwał, zaczęła wzrastać; oddychał ciężko i głęboko. Trwało to dłuższą chwilę. Nie było nazwy, by określić to doświadczenie. Było to po prostu doświadczenie jego własnego bytu. Jego nihilizm nie był tylko dystansowaniem się od wiary, jako czegoś pośledniego, był również odcinaniem się od swojej własnej egzystencji. Kiedy pozwolił sobie na to doświadczenia samoobjęcia, pojawił się w nim głębszy sens istnienia. To egzystencjalne podejście w szukaniu znaczenia - pozwolenie doświadczeniu dostarczenia sensu, niż raczej próby zakrycia go poprzez wyjaśnianie i projekcje. Posted by Steve Vinay Gunther

 Posted by  Steve Vinay Gunther